środa, 19 lipca 2017

Ostatnie godziny czarnoksiężnika Twardowskiego.



Sztuka teatralna napisana dla przedszkolaków, ale wyszło mi trochę za trudne. Nigdy więc nie wystawiłam tego. Mam nadzieję jednak, że ktoś spróbuje w klasach starszych.
  
 Ostatnie godziny czarnoksiężnika Twardowskiego.

 Autorka: Ewa Knap

Miejsce akcji: Karczma na trakcie nadwiślańskim od strony Nowego Korczyna i Igołomii do
Krakowa we wsi Pobiednik.
Czas: XVI wieczna Polska.
Osoby: Karczmarz Mścisław; Żona Karczmarza; Twardowski; Pani Twardowska; Służący
Twardowskich, Gość I, Gość II.
Diabły: Kudłaty, Kusy, Kędziorek, Kołtunek, Kocurek
Scenografia: po jednej stronie budynek karczmy - tam będą wchodzić i wychodzić aktorzy, z
drugiej strony droga prowadząca ze sceny, przy drodze widoczny drogowskaz z napisem
„Kraków 1 dzień wołami". W tle krajobraz nadwiślański okolic Mogiły.


Scena I
(z Karczmy wychodzi Karczmarz z żoną, przyglądają się okolicy i nowo wybudowanemu
zajazdowi. Traktem stronę karczmy idą goście)

Karczmarz:                 Tym to traktem, od północy.
            Wielu kupców podróżuje,
nawet późno w środku nocy,
tu klientów nie brakuje

Gość I:                        Zanim wjadę do stolicy
muszę spocząć, nabrać siły.
A w najbliższej okolicy
tylko ten zajaździk miły.
Żona karczmarza:       Przed Krakowem w Pobiedniku
każdy chętnie na noc stanie.
            U nas miejsce na sienniku
i kolacja i śniadanie.
Gość II:                      Jedząc zupę albo kaszę
można słuchać, jak kto plecie,
gdy wypije miodu flaszę,
co też widział w wielkim świecie.
Żona karczmarza:       Dobry pomysł mój kochany
karczmę tutaj wybudować.
            Biedy nigdy nie zaznamy.
Nic nie będzie nam brakować.
{Odwracają się i idą za gośćmi do karczmy.)

Scena II

(Od strony Krakowa traktem wchodzą wszystkie diabły)

Kusy:                          Wezwałem was na naradę.
Koniec już usługiwania.
Jeszcze dzisiaj przed obiadem
musimy mieć plan działania.

Kudłaty:                     Trza z Twardowskim potańcować.
Po diabelsku, po naszemu,
porwać, zdusić w piekle schować.
Czekać w Rzymie? Niby, czemu?

Kocurek:                     Słusznie! Racje ma Kudłaty!
Chodzi mi już plan po głowie:
wkradniemy się do komnaty
i to tu, w samym Krakowie.
Cichcem, w nocy, w jego domu
duszę z niego wytrząśniemy
i nie mówiąc nić nikomu
aż do piekła zabierzemy.

Kołtunek:                   Tak też zróbmy! Panie bracie!

Kędziorek:                  Cicho diabły! Źle gadacie!
Jeśli człowiek kawał drania
wtedy możem bez kozery
brać go siłą, bez pytania...
Lecz Twardowski ma papiery.
A cyrograf to rzecz święta,
tak jak w nim jest napisane
dusza ludzka ma być wzięta

Kusy:                          Będziem mieli przechlapane
jeśli skargę w niebie złoży.
Chcecie trafić pod sąd boży?

(Wszystkie diabły ucichły i zamyśliły się, tylko Kędziorek uważnie czyta cyrograf. Po chwili
odzywa się)

Kędziorek:                  Pismo tak jest ułożone,
że tu nie jest powiedziane
gdzie to ma być położone,
ani co jest Rzymem zwane.
Rzym, więc może być nad Wisłą.

Kudłaty:                     Ej! Kędziorek coś ci bije?
Coś ci chyba mózg przycisło?
Niech on lepiej już nie pije.

Kołtunek:                   Rzym chce przenieś do Krakowa.
Chyba mu szwankuje głowa?

Kusy:                          Cicho diabły głupkowate!
No, Kędziorek, jesteś mistrzem.
Jesteś wielki. Jesteś chwatem.
Twoja myśl, szatańską iście.
Pułapkę mamy już gotową.
pomysł leży właśnie w tym,
że tą piękną karczmę nową
można nazwać sobie Rzym.

Wszystko mam już przemyślane:
Wpierw karczmarza trza przekonać.
Ty Kędziorek masz gadane,
łatwo tego, więc dokonasz.
My ruszamy do stolicy.
Twardowskiego sprowadzimy
i warunek z cyrografu
w ten to sposób wypełnimy.

Kołtunek:                   Ale jak? On nas nie posłucha.
Władzy nad nim nie mamy.

Kudłatek:                   Żonie szepnie się do ucha.
A ją łatwo przekonamy.
Czasem pomyśl troszkę, ośle.
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.

(Diabły rozchodzą się, Kędziorek z Kocurkirm idą do karczmy a Kołtunek z Kudłatkiem
wychodzące sceny za Kusym.)

Scena III.
(Twardowski z żoną i służącym przyjeżdżają pod karczmę.)

Twardowska:              Cicho Janie! Koniec swarów.
Nie stać cię na kucharza?
Nie przywiążesz mnie go garów,
będziem jadać u karczmarza.
A ta karczma całkiem tania,
wprost na kieszeń czarownika,
a do tego smaczne dania.
Mój znajomy z Pobiednika
wciąż zachwalał mi ten zajazd.

Twardowski:              Ależ mój kwiatuszku złoty,
oprócz obserwacji gwiazd,
nie ma dla mnie tu roboty.
Co czarownik mojej klasy
może robić pośród lasów?

Twardowska:             Patrz, jaka piękna okolica,
aż chęć człowieka bierze
na spacer przy świetle księżyca.
Czujesz to powietrze świeże.

Twardowski:              Ale duszko! Aniołku mój!
Ja tak cicho sobie marze....

Twardowska:              Dość już gderania! Dokąd! Stój!
Właź do karczmy, ja tak każę!

(do służącego)            A ty szybko wnoś bagaże!

Służący:                      Lubię jasne polecenia.
Przekazane słowem, gestem,
ale po co krzyku tyle?
Ja przecież głuchy nie jestem.

(Pani Twardowska wchodzi do karczmy, za nią służący z bagażami. Na końcu idzie
Twardowski, podchodzą do niego Kołtunek i Kudłatek, prowadzą na środek sceny. Kędziorek
i Kocurek wieszają szyld z nazwą karczmy i otaczają dookoła Twardowskiego.)

Scena IV

Twardowski:              Cóż to diabły! Praw nie znacie?
Li tylko na moje wezwanie
wy się ze mną spotykacie.
Czy was zawołałem dranie?

Kusy:                          Tak panie szlachcic, wezwałeś,
wiele, wiele lat temu wstecz
gdy cyrograf podpisałeś.
Pójdziesz teraz do piekła precz.

Twardowski:              W co ty diable ze mną grasz?

 (Kędziorek pokazuje mu cyrograf)
Kędziorek:                  Ta karczma Rzym się nazywa,
więc jesteś brateńku nasz.
Eskorta po ciebie przybywa.

(Twardowski bierze cyrograf w ręce i czyta)

Twardowski:              Diabli podstęp, straszna mina.
Tak to bratać się z czartami.
No i wpadłem, moja wina,
lecz czy nie ma tu czasami...
Mam! Życzenie jest mi dane
to ostatnie, mój testament.
Tak w tym piśmie napisane.
Zrobię ja wam diabły zamęt.

Kudłaty:                     He! Zamęt, Waść żartujesz?
Setki życzeń twych spełniłem.
Czymże nam zaimponujesz.
Chętnie spełnię to ostatnie

Twardowski:              Jeden z was. O może ty.                    (wskazuje na Kocura)
Żonę mą, ma wziąć jak swoją.
Kochać ją do końca jej dni.
Zawsze być dla niej ostoją.

Kołtunek:                   Nie postąpisz Waść tak wstrętnie.
Twoja żona strasznie brzydka...

Kocurem:                    Nie, dlaczego, bardzo chętnie.
Niczego sobie kobitka.
Chętnie z tobą się zamienię.
Bądź spokojny Mości Panie
spełnię każde jej życzenie.

Kołtunek:                    Milcz Kocurze, ty baranie,
Co cię tak opadło wściekle?

Kudłatek:                   Nie wie bies, w co się pakuje.

Twardowski:              No to wpadłem, jestem w piekle.
Ten idiota nie żartuje.

(Kędziorek z Kudłatkiem odprowadzają Twardowskiego ze sceny. Kocurek idzie do karczmy do swojej nowej ukochanej. Za nim Kołtunek coś mu żywo tłumaczy. Na scenie pozostaje sam
kusy, mówi do widowni.)

Scena V

Kusy:                          Tak się kończy ta opowieść
A z niej morał dla was płynie,
można by tu śmiało dowieść....

(Na scenę wbiegają zdyszani Kudłatek z Kędziorkiem.

Kudłatek:                    Uciekł! Zwiał nam! Tam w gęstwinie
miał koguta, tam go schował.
Taka z niego chytra sztuka.
Na księżycu już lądował.

Kędziorek:                  Ten szlachciura nas oszukał.

(Od strony karczmy przybiega Kołtunek)

Kołtunek:                   To jest straszne! Istny horror!
Diabeł w babie zakochany.
Dla niej zmienił futra kolor.
Idzie tu ufarbowany.

(wszystkie diabły patrzą oniemiałe na zakochanych wychodzących z karczmy)

Twardowska:              Jutro z rana mój Kłębuszku,
z piasku zrobisz mi sukienkę.
Nie chcesz chyba bym na brzuszku
miała to szmacisko cienkie.

Kocurem:                    Dobrze Żabko, mój ty kwiecie,
jak podrapiesz mnie za uszkiem.
Będziesz miała słodkie życie
z ukochanym swym Kłębuszkiem.

Twardowska:              A to srebro spod Olkusz
jeszcze dzisiaj znieś do domu.
Nikt tam przecież go nie rusza,
niepotrzebne jest nikomu.

(odchodzą na trakt do Krakowa)

Służący: (do widowni)           Przynieś! Wynieś! Pozamiataj.
Taka dola służącego.
Lecz czy kiedyś ktoś napisał
o służącym coś dobrego?

(schodzą ze sceny, zostają tylko cztery diabły)

Kusy:                          „Gdzie diabeł nie może…
co za bzdura. W Krakowie dziś narada.
Trzeba ratować Kocura.
Baba zrobi z niego dziada..

Kędziorek:                             A w sprawie więźnia naszego?

Wszystkie diabły:                   Pal tam licho Twardowskiego.


KONIC


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz